Teresa: Przedwojenne kamienice kolejowe przy ulicy Koreańskiej. Zdaje się, że moi rodzice byli tu pierwszymi lokatorami po wojnie. Jak się wprowadzili to za ścianą mieszkali kolejarze. Było to mieszkanie służbowe. Mieszkała tu moja mama z rodzicami oraz rodzeństwem. Potem moi rodzice się pobrali, a dziadkom udało się przenieść do innego mieszkania. Rodzice zostali w mieszkaniu dziadków, mieszkali tu całe życia. Ja mieszkam tu już 66 lat. Moi dziadkowie, gdy przyjechali do Wrocławia – zajęli willę na ulicy Koreańskiej. Wszystkie wille były wówczas puste.
Ludzie przyjeżdżali i zajmowali wolne domy. Pech chciał, że dziadek był maszynistą, jedynym mężczyzną w rodzinie, a w domu same kobiety. Gdy dziadek chodził do pracy, to szabrownicy grasowali, próbując okradać domy. Babcia ze strachu o byt rodziny, pewnego dnia zabrała dzieci i przeniosła się do mieszkania w bloku. Nie zależało jej na willi, a zdecydowanie bardziej na bezpiecznym życiu – między ludźmi. Domy zajmowali odważni. Tutejsze wille są jednak jak pałace – piękne!