Przy pielęgnacji konia wyścigowego trzeba się mocno natrudzić, bo choć czyszczenie sierści wygląda jak głaskanie, to w rzeczywistości intensywna fizyczna robota.
Cały zabieg trwa kilkanaście, kilkadziesiąt minut. Sabina Kaszczyszyn, trenerka z Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych na Partynice, zaczyna od gumowego zgrzebła, którym rozczesuje sklejone potem po treningu kosmyki sierści.
- To nie tylko zabieg kosmetyczny, ale także okazja na sprawdzenie, czy koń nie doznał żadnego urazu, nie ma żadnej ranki. To także forma relaksującego masażu po intensywnym wysiłku podczas treningu – mówi Sabina. – Większość koni lubi, kiedy się o nie dba. Ale są też takie, które za nimi nie przepadają, bo po prostu mają łaskotki.
Kolejne etapy pielęgnacji są podobne, przy użyciu coraz delikatniejszych szczotek czyści się całą powierzchnię, od góry do dołu. Plastikową szczotką rozczesuje się grzywę i ogon. Grzywy na ogół się nie przycina, jeśli trzeba przyciąć ogon to tak, aby jego końcówka sięgała stawu pęcinowego. Ostatnim etapem jest oczyszczenie kopyt za pomocą urządzenia o nazwie kopystka i szczoteczki.
Zobacz, jak wygląda pielęgnacja konia
w
