wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Na Wigilii u biskupa Bogusza

O świętach Bożego Narodzenia, karpiach, drewnianym samochodziku na pedały i wrocławskim Neptunie z ks. bp Ryszardem Boguszem, zwierzchnikiem diecezji wrocławskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego i prezesem Diakonii Polskiej rozmawia Jarek Ratajczak

Pierwsze wspomnienie świąt Bożego Narodzenia?

ks. bp Ryszard Bogusz: - To dom rodzinny w Bielsku-Białej, choinka, prezenty, opłatek maczany w miodzie. Przy stole najbliższa rodzina: mama, tata, babcia, siostra i szwagier.

Szwagier chyba później, bo ja pytam o wczesne dzieciństwo.

- Siostra była starsza o 11 lat, więc szwagier był dość szybko (śmiech)

Dom w tradycji ewangelickiej?

- Tak, rodzice byli ewangelikami. Tata, zaangażowany w życie parafii, był jej gospodarzem. Ale nasi sąsiedzi w większości byli katolikami. Bielsko, a właściwie Biała, to nie Śląsk Cieszyński, bo tam ewangelicy byli  w większości.

Wigilia i święta…

- Takie jak w polskiej tradycji. Jutrznia Bożego Narodzenia, to nabożeństwo o 5 rano. Kościoły były pełne. Zawsze mnie pytają co było na stole? A u nas było prawie to samo, co u wszystkich.

To powiedzmy o szczegółach, bo polska tradycja jest różna. Szczególnie to widać tutaj, we Wrocławiu.

- Karp to była główna nasza potrawa. Jadaliśmy go w domu na zimno i tak mi to zostało do dzisiaj. Zawsze była zupa rybna, której nie jadłem i do dzisiaj nie jem. Nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że patrzyłam jak ojciec zabija karpie i z głów i podrobów gotuje tę zupę…Dla mnie mama zawsze przygotowywała zupę grzybową lub barszcz i do tego uszka.

A dzisiaj kto u biskupa zabija karpie?

- Trauma została, więc kupuję już wypatroszone.

Wróćmy jeszcze do stołu. Dwie zupy od mamy? Mały Rysio, był oczkiem w głowie…

- Przyznaję, miałem specjalne fory. To dzięki starszej siostrze, która mając 19 lat wyszła za mąż i zamieszkała poza domem. Więc, można powiedzieć, właściwie byłem jedynakiem. Myślę, że dla mamy byłem oczkiem w głowie. Dla taty takim oczkiem chyba była siostra. Ale my tego nie odczuwaliśmy. Siostra zmarła w tym roku, a byliśmy z sobą bardzo związani.

Teraz, kto u księdza biskupa przygotowuje święta?

- Oczywiście żona.

Ale biskup ma jakąś swoją działkę?

- No, oczywiście ryby. Robię też doskonałe śledzie, z duszoną cebulką, przyprawami i koncentratem pomidorowym. Palce lizać (śmiech).

Wierzę na słowo, a tak po latach, który prezent pod choinką cieszył najbardziej?

- Mając, chyba, cztery latka dostałem drewniany samochód na pedały. Coś cudownego dla małego chłopca. Niestety radość była krótka. Do naszego domu przychodził mleczarz, który zawsze zabierał ze sobą swojego, małego synka. Mój tata kiedyś zobaczył jak malec głaszcze mój samochód, który stał zawsze na korytarzu. Zrobiło mu się żal i przekonał mnie, że dla mnie samochodzik jest już za mały i oddał go temu chłopcu. Do dziś pamiętam to, jako świąteczny gest miłosierdzia, który do dziś wspominam.

W wigilie przy stole kto będzie?

- Ja mam we Wrocławiu niewielką rodzinę. Do wieczerzy, po wigilijnym nabożeństwie, zasiądziemy w trójkę, z żoną i 19-letnim synem. Później, może przyjdą sąsiedzi.

Rok temu miałem okazję spróbować waszego specjału – rurek na miodzie, które przed świętami w waszej parafii są rozprowadzane wraz z opłatkiem.

- Te rurki są specjalnie robione na święta. Ich tradycja bierze się ze Śląska Cieszyńskiego, gdzie wytwórcy opłatków z ciasta, które im zostawało, wypiekali rurki z cynamonem, karmelem i miodem. Były one przygotowywane z myślą o dzieciach, który uwielbiają słodycze. Do Wrocławia sprowadzamy te rurki  od 7 lat i nasi wierni, a szczególnie dzieci, zawsze oczekują na nie, jako na uzupełnienie opłatków.

Ewangelik, to nie Niemiec

 

Czy święta u ewangelików i katolików różnią się?

- Zewnętrznie niewiele. Mamy wigilię, pierwszy i drugi dzień świat. Staramy się jednak nawoływać z ambon, by świąt nie zamykać tylko w zewnętrznej tradycji i potęgującej się w nich komercji. Ważna jest istota wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat. Przecież w Betlejem narodził się Zbawiciel Świata. Dziś, może o tym zapominamy. Zaraz po Wszystkich Świętych widzimy świąteczne witryny w sklepach, zaczyna się gorączka zakupów. Jeżeli tylko do tego się ograniczymy, to święta Bożego Narodzenia przeżyjemy, jak po prostu, kolejne dni wolne od pracy.

Czy polscy ewangelicy nawiązują do świątecznych tradycji niemieckich ewangelików?

- Nie, wspólną mamy choinkę czy wieniec adwentowy. Ale to dziś nic nowego, również w Kościele Katolickim. Ja bym powiedział, że bardziej niemieccy ewangelicy, z naszych zaprzyjaźnionych parafii czerpią z naszych tradycji.

Co na przykład?

- Oni nie znali opłatka Tak im się spodobał nasz zwyczaj dzielenia się opłatkiem, że teraz parafie, które miały z nami kontakty, zamawiają go u nas.

Zmieńmy trochę temat. Denerwuje się ksiądz biskup gdy u nas niektórzy myślą tak – Ewangelik to Niemiec.

- Nie pamięta się, że w Niemczech 51 procent to katolicy, a 49 ewangelicy. Przecież cała Skandynawia jest ewangelicka, a tam nie ma Niemców. U nas ewangelika kojarzy się z Niemcem, bo Reformacja do Polski przyszła z Zachodu. Później ewangelickie prądy przynieśli niemieccy koloniści. Ale ewangelikom sporo zawdzięczamy. Przykład to szesnasty wiek, określany w Polsce jako „złoty”, był on przecież pod dużym wpływem reformacji. Sprzyjał jej król Zygmunt Stary, a do jej rozwoju w Polsce przyczynił się książę Mikołaj Radziwiłł Czarny. Nie można wiary łączyć z narodowością. My nie mamy żadnego zwierzchnictwa w Niemczech. Kościoły krajowe są autokefaliczne, samodzielne, z własnymi synodami i biskupami.  

Jeżeli mówimy o niemieckich wpływach, to ostatnio we Wrocławiu sporo dyskusji wywołał przedwojenny Neptun z fontanny na pl. Nowy Targ. Fontanna ma wrócić na plac, ale bez barokowej rzeźby. W tym kontekście jedni mówili o „presji odbudowywania Breslau” inni chlubnym świadectwie hanzeatyckiej tradycji miasta.

- Po co na siłę tworzyć jakieś tradycje. Jesteśmy w  mieście, w którym przez setki lat żyli Niemcy, a przed nimi Czesi. Powinniśmy nawiązywać do ówczesnych tradycji. To nas ubogaci. One przynależały nie do tego, czy innego narodu, a do ludzi którzy tu mieszkali. Myślę, że Wrocław o tym pamięta, bo często nawiązuje do wielkich wrocławian sprzed drugiej wojny światowej. Żeby ich zobaczyć wystarczy pójść do Ratusza. Poza tym mamy zabytki wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO. Przez dbanie o dwa dolnośląskie Kościoły Pokoju, czy Halę Stulecia nie pielęgnujemy niemieckiej kultury, doceniamy tych, którzy wtedy żyli i tu tworzyli.

Łatwo powiedzieć, ale te demony przeszłości co jakiś czas się budzą…

- One będą się nadal budzić. Można tylko, dla usprawiedliwienia powiedzieć, że są one w każdym kraju i Polska nie jest wyjątkiem. Problem w tym, że media przywiązują do tego zbyt dużą wagę, czym niepotrzebnie dolewają oliwy do ognia.

Dziękują za rozmowę

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama